Zawsze biegałem dla medali, taki jestem. Uwielbiam je. Dla mnie jest to nagroda i pamiątka tego, że w danym dniu, pojawiłem się w danej miejscowości i pobiegłem najlepiej jak umiałem lub choćby zrobiłem to treningowo czy turystycznie więc bez medalu ani rusz w 2016 r. również.
Mija kolejny rok i jak się okazało zgromadziłem w nim całkiem pokaźny worek medali. W ubiegłym roku zestawiłem medale w formie rankingu ale w tym roku nie mogę się zdecydować, który jest lepszy od innego ponieważ 4 z nich dostałem razem z nową życiówką. Z drugiej strony ten z życiówki z półmaratonu wywalczony we Wrocławiu jest wyjątkowo słaby choć na wynik tam osiągnięty pracowałem 9 lat. Za to jeden podoba mi się wyjątkowo ten ostatni z maratonu z Walencji.
W sezonie 2015 startowałem 11 razy co znalazło potwierdzenie w tyluż zdobyczach jakie zawisły na mojej siły. W tym roku było 13 startów i tyle samo odznaczeń.
Jeszcze jedna myśl. Rok temu napisałem we wpisie Bez medalu ani rusz, mój ranking 2015 r. – „jestem przekonany, że w najbliższym czasie jakość naszych krajowych medali poprawi się i to znacznie ponieważ te na tzw. zachodzie są dużo ciekawsze i często bywają już kolorowe a nie jedynie brązowe czy srebrne”.
Chyba wywróżyłem pojawienie się kolorowych medali ponieważ na tegorocznych imprezach pojawiały się już akcenty nadające medalom nowego wymiaru. Oczywiście widziałem również u niektórych z Was dużo ciekawsze niż moje motywy nowego wzornictwa ale nie narzekam na to co udało mi się wywalczyć niektóre z nich kosztowały mnie nad wyraz wiele sił.
To może chronologicznie:
20 marca 2016 r.
28 marca 2016 r.
17 kwietnia 2016 r.
23 kwietnia 2016 r.
28 maja 2016 r.
18 czerwca 2016 r.
26 czerwca 2016 r.
3 września 2016 r.
11 września 2016 r.
1 października 2016 r.
5 listopada 2016 r.
11 listopada 2016 r.
20 listopada 2016 r.
Zapraszam do obejrzenia zeszłorocznego zestawienia. A może chcecie pochwalić się swoim najlepszym medalem, zapraszam.
A może warto spojrzeć na medale z zupełnie innego punktu widzenia… na mecie nie dostaniecie już medalu…
Tak jak nie biegam dla medali, tak szanuję to u innych. Rzadko zwracam uwagę na ich wygląd, ale ten z 11 listopada jest piękny. Na 2 miejscu w mojej subiektywnej klasyfikacji: 5 listopada, a na ostatnim stopniu podium Valencia 🙂
Ciężko dyskutować o gustach ale… 11 listopada jest piękny tylko malutki, 5 listopada rewelacyjny pod względem pomysłu na awers i rewers bo bieg był na trasie polsko-niemieckiej a Walencja wygląda jak złoty jest do tego ciężki i wywalczony z trudem i tak to wygląda.
dla mnie medale również są bardzo ważne. to miła pamiątka. natomiast przez kilka pierwszych biegów medal za sam udział był dla mnie tak ważny i cenny, jak medal za miejsce. później jak się ich trochę uzbierało, to wiadomo przestały aż tak ekscytować. chociaż któryś z kolei medal, ale ten z pierwszego maratonu oczywiście był czymś więcej niż tylko kolejnym medalem. był pamiątką mojego pierwszego maratonu. nie szkodzi, że wymęczyłam go w przerażającym czasie. nazajutrz poszłam z nim na szyi do pracy taka byłam dumna i szczęśliwa 😀
medale są fajne. nie najważniejsze, ale zdarzało się że ładny medal przesądzał o udziale w akurat tym biegu 😉
Szczerze… to zdarza mi się podjąć decyzję o starcie ze względu na medal i to całkiem często. Najczęściej jest tak, że są zawody w pobliżu nie mam ich w planie ale gdy widzę medal zapisuje się i biegnę treningowo.
Szczerze… to zdarza mi się podjąć decyzję o starcie ze względu na medal i to całkiem często. Najczęściej jest tak, że są zawody w pobliżu nie mam ich w planie ale gdy widzę medal zapisuje się i biegnę treningowo.