„Na zachodzie bez zmian”, u mnie numerem jeden od ponad dwóch lat pozostaje nordic walking ale jak powiedział mój znajomy: ciągnie wilka do lasu. Szczególnie jeśli prześladuje mnie przeświadczenie, że jestem w życiowej formie.
W sobotę lekko kropiło więc postanowiłem strzelić szybką tym razem BIEGOWĄ „piątkę”. Na początek 200 metrów po ubitym piasku potem asfalt, jaki mogłem mieć czas???
Kilka faktów historycznych. Moje ostatnie poważne zawody biegowe to listopad 2016 roku i maraton w Walencji. Od tego czasu biegałem sporadycznie do czerwca 2017 r. Potem prawie nic. Oczywiście przez cały ten czas trenuję profesjonalnie nordic walking. W kilku ostatnich miesiącach zaliczyłem pojedyncze treningi biegowe. Na przykład 12 km 04.09.2019 r. wcześniej 12 km 27.07.2019 r.
Moje ŻYCIÓWKI biegowe wyglądają tak: 21 km – 1:29:31, 10 km – 39:59, 5 km – 19:29 i były to wyśrubowane rekordy poprzedzone dziesięcioma latami ciężkich i systematycznych treningów.
Wyszedłem z domu na moją piątkę i od razu poleciałem:
1 km – 3:49
2 km – 3:51
3 km – 3:48
tu już czułem duże zmęczenie, bardzoo duże
4 km – 3:46
Miałem dość, w myślach przeklinałem ten pomysł i chciałem zakończyć próbę miałem milion pomysłów na usprawiedliwienie ale cały czas myślałem jeszcze kawałek. Chyba tylko dzięki doświadczeniu i wiedzy o bieganiu skróciłem krok zwiększając kadencję i pozwoliłem aby tętno spadło o mniej więcej 3 uderzenia. Nie było lepiej ale nie było też gorzej. Umierałem ale biegnąc w miarę szybko.
5 km – 3:56
CZAS 19:11
A z kronikarskiego obowiązku przypomnę… gdybyś chciała lub chciał trenować według moich metod, zapraszam do kontaktu… więcej znajdziesz tutaj.